środa, 19 listopada 2014

Jesienny wiatr...piaskiem po oczach

    Ostatnie dni ....całe szczęście ,że już są za nami.
Moje emocje osiągnęły apogeum. W niedzielę musieliśmy stanąć przed nieuniknionym. Mąż przyniósł z pracy malutkiego kotka. Walczyliśmy o niego przez 10 dni. A w zasadzie to on przeszedł heroiczną walkę. Dlaczego w ogóle o tym tu piszę? Jesteśmy sumą naszych doświadczeń. Przechodząc przez życie kolekcjonujemy je jak skarby lub brzemię. To one sprawiają, że jesteśmy jacy jesteśmy. Banalne...Pasztet, bo tak go nazwaliśmy, nie miał żadnych szans, był wychudzony i połamany ( mostek ,wszystkie żebra) ...nie wiem z jakiego powodu, chcę wierzyć że nie zrobił tego nikt umyślnie. Wiecie nie jestem ,,kociarą" ,nie wycałowuję wszystkich kotów bez opamiętania. Po prostu nie przechodzimy obok skrzywdzonego zwierzęcia obojętnie. Tym sposobem staliśmy się posiadaczami 8 kotów, ( 4 już pożegnaliśmy) 2 psów. Jak do tej pory , naszą siłą woli zawsze się udawało wyleczyć nasze znajdy. A wierzcie mi nie jeden z nich był w opłakanym stanie. W lato mieliśmy tez zatrutego kota przez ludzi. Zawsze się udawało. A to maleństwo nie schodziło nam z rąk. Płakał jak mały kruk jak tylko maż znikał mu z oczu. Dał nam przez 10 dni tyle miłości, co nie jeden człowiek nie potrafił wykrzesać z siebie przez 10 lat. Zasnął pomiędzy  nami spokojny, najedzony. Tylko mały kociak..a aż PASZTET.
    ....proszę nie wypisujcie, że ludziom dzieci umierają....że są większe problemy na świecie.
Wiem to dobrze. Ten dzień, po prostu mnie zmienił...i tylko to chciałam tu napisać.  Nic więcej.
Ściskam Was mocno Piecyk.





Jesienny breloczek.

Naszyjnik żołędzie.


Naszyjnik -śpiąca sarenka w łupince orzecha.






 
 

 
 

 
 







 
Broszka malinki.


 

Breloczek z pierniczkiem.



Tym razem duża broszka, ozdobiona świąteczną kokardką w kratkę.
 
 
 




Zegarek z muchomorkiem , na skórzanym pasku z ćwiekami.( metalowy listek miłorzębu).

18 komentarzy:

  1. Śliczności ;))
    Uściski dla *Was dziewczyny* - kissssss

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi przykro z powodu maleństwa. Wiem co czujesz. Ja też zbieram biedy, które staną na mojej drodze i nazbierałam 12 kotów. Wytworki cudne...Trzymaj sie jakoś i powiedz sobie, że teraz juz nie cierpi i odszedł kochany... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie to napisałaś !!! Pozdrawiam nostalgicznie, jesiennie... deszczowo, Gabrysia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne te jesienne breloczki zegarek broszki całe cuda jesieni jak zawsze precyzja i kunszt wykonania a co do kotka to wzrusza mnie bardzo taka Wasza determinacja i zaangażowanie radość w sercu ze są tacy ludzie jak Wy to cieszy bo w tym świecie trudno dostrzec dobro tyle zła otacza nas cieszy mnie fakt ze jest ktoś który swoją wrażliwością wzbudza poczucie własnej ze jest jak najbardziej na miejscu bo nie jest ważne czego do świadczymy w życiu lecz czy pozostaniemy wrażliwi w swym sercu chciałbym nie tracić nigdy tej wiary w człowieka i jego wrażliwość a Wam dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, każde odejście boli, zwłaszcza kiedy odchodzącym jest ktoś, kto był nam bliski, czy takim się stawał, a nam na nim zależało... bardzo podziwiam Wasze podejście, Waszą walkę, aby kotek wydobrzał. pocieszać się trzeba, że zasnął spokojnie, wśród dobra i ciepła ludzkiego.

    ps. twoje wytworki są absolutnie jak żywe, uwielbiam je!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za to co napisałaś .....
    A Twoje prace podziwiam od zawsze , są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając tego posta łezka mi się w oku zakręciła. Taki ze mnie wrażliwiec... Przypomniałam sobie jak byłam jeszcze dzieckiem. Z rodzinnej wycieczki wróciłam z maleńkim ptaszkiem, który wypadł z gniazda w lesie... Opiekowałam się nim kilka dni ale niestety, ptaszek nie przetrwał co bardzo przeżyłam. W tamtym czasie przyprowadziłam do domu też pieska, który się błąkał po okolicy. Trzy lata temu adoptowaliśmy psiaka, którego ktoś skatował i wyrzucił z samochodu- najwspanialszy pies pod słońcem, za dziećmi by w ogień skoczył.
    Sarenka w łupince ujmująca.

    OdpowiedzUsuń
  8. ehhhh, tak sie zawsze zastanawiam co to sa za ludzie, ktorzy zwierzetom tyle krzywdy wyrzadzaja???? ale widac niemalo ich jest, a przez to jeszcze wiecej kocich i psich nieszczesc :(
    swiatecznie u ciebie w pracowni :)
    pozdrawiam najserdeczniej! aneta

    OdpowiedzUsuń
  9. smutne i przykre...


    a Twoje rekodzieło przepiekne !

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mocno tulę, Piecyku, rozumiem, rozumiem, i ślę dobre myśli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedne maleństwo.. jednak myślę, że bardzo ważne jest właśnie to, że Kociak choć w ostatnich dniach został otoczony przez Was opieką i uczuciem.

    Dzieła jak zwykle, magiczne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny kotek, rozumiem Cię. Uściski ślę, a dodatkami jesiennym zachwyciłam się!

    OdpowiedzUsuń
  13. To co tworzysz jest tak piekne, że oglądałam po kilka razy nie mogąc uwierzyć że to wytwór ludzkich rąk, a nie natury.

    Muchomory mnie powaliły

    OdpowiedzUsuń
  14. To co napisałaś jest po prostu prawdziwe. Mało jest osób, które w owczym pędzie mają czas zatrzymać się i zrobić coś dla innych, za to wiele, które nie zrobią nic, a tych co robią krytykują...

    Twoje prace są jak zwykle wykonane perfekcyjnie, trudno uwierzyć, że są stworzone z modeliny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem, co czujesz ... Wzięliśmy kiedyś kociaczka ze schroniska - najbrzydszego chyba kociaka, jakiego widziałam, ale był przekochany. Niestety, okazało się, że złapał jakiegoś schroniskowego wirusa nie do wyleczenia. Walczyliśmy tydzień, nawet mu rosołki delikatne gotowałam,ale nasza walka z góry była skazana na porażkę - niewiele kociaków z tego wychodzi. Po jego uśpieniu płakaliśmy z mężem pół godziny pod schroniskiem w aucie...
    Twoje prace jak zawsze są prześliczne, a ciasteczowy to przesłodziak :)

    OdpowiedzUsuń
  16. cudowne te Twoje twory :) jak wiesz zakochana jestem we wszystkich heheh :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej! Pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga i zachwyciłam się podwójnie! Zachwyciłam się tymi cudeńkami, które tworzysz i postawą wobec zwierzaków. Nie trzeba być "nawiedzoną" kociarą/psiarą, żeby być człowiekiem. To smutne, że Pasztet przegrał i odszedł za tęczowy most ale te ostatnie dni z Wami to był jego powrót do normalności. Nie wiem, jak to wytłumaczyć ale z moich doświadczeń ze zwierzętami wynika, że same niezdolne do bezinteresownego okrucieństwa, nie rozumieją go u ludzi. Z jakiejś przyczyny zakładają, że człowiek nie zrobi im krzywdy i akty przemocy - jeśli są jednorazowe a nie permanentne - traktują jak wyjątek potwierdzający regułę. Patrząc na zwierzaki, które trafiały i trafiają pod mój dach, za nic nie zrozumiem skąd u nich taka wiara w człowieka... Jak widać Pasztet też tak miał i w tym przypadku się nie pomylił! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Aż łza popłynęła... ale i z radości, że Wam się chciało, że zrobiliście to, co powinno być przecież tak naturalne.Dzięki, bo dobrze czytać o takich ludziach

    OdpowiedzUsuń

Odwiedziłeś właśnie Piecuchowo, miejsce gdzie kasza gryczana próży się pod pierzyną , A kucharka nie przypala tylko modeliny. Jestem ciekawa Twoich wrażeń.

Popularne posty

Zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie oraz wykorzystywania bez uprzedniej mojej zgody.